Znalezione w szufladzie:

„Czy pamiętacie panie, z jakim entuzjazmem przyjmowałyśmy na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ubrania produkowane przez przemysł odzieżowy przy współudziale przemysłu chemicznego? Na ulicach pojawiły się kobiety ubrane w non iron, kremplinę, laminat i inne zdobycze postępu, przeważnie w dość jaskrawej gamie barwnej. Jednakże tak tworzywa sztuczne jak i przyodziewek spod sztancy wkrótce zaczęły tracić uznanie i sympatię większości klientów. Lata siedemdziesiąte przywróciły do łask surowce naturalne i dawno zaniechane robótki ręczne, jako jedną z możliwości zindywidualizowania seryjnej odzieży. W ubiorze zaczęła liczyć się swoboda, pomysłowość, a przede wszystkim – oryginalność.(…)
Oto nasza propozycja dla tych pań i dziewczyn, które nie lubią nosić tego samego, co ich znajome i koleżanki, a nie stać je na zaopatrywanie się na bazarach, w komisach i szycie u krawcowych: spróbujcie aplikowania.”

„Widzicie więc, drogie panie, ile możliwości dają wam aplikacje. Dzięki tej ozdobie, każda nawet znoszona bluzka nabierze nowego uroku, a co najważniejsze – z szablonowego ubioru stanie się jedyną, niepowtarzalną szatką spod znaku artystycznego rękodzieła.”
fragmenty tekstu oraz projekt aplikacji: E.M. Małkowska
Foto: M. Czudowski i H.Weinberg
zbiór pocztówek w obwolucie „Aplikacje”, Krajowa Agencja Wydawnicza
Niestety nie ma konkretnego roku wydania.

dresslab

Chciałoby się powiedzieć, że dresslab to magazyn nowej generacji, ale twór Jordiego S. Beldy, Nuki, Carlosa Sanza Garcii i innych artystów jest zbyt wysublimowany, by takie proste określenie oddawało jego naturę. To raczej przykład wykorzystania fotografii, ilustracji, video, muzyki i technologii komputerowej, która to wszystko składa w całość. Jeżeli nadal będziemy podążać w tym kierunku, to może rzeczywiście kiedyś internet wyprze papierowe pisma.