Dolina Będkowska 22.09.2013
VII Bieg po Dolinie Będkowskiej – zaliczony. Inny to bieg od wszystkich, bo po polach, łąkach, lasach, ze strumykiem, pod wiatr, z ciastem gospodyń wiejskich…9 km przyjemności. Może poza pierwszym kilometrem, który jest dłuuugim podbiegiem, a dla większości był dłuuugim podejściem. Tyle ile mogłam – podbiegałam. Otuchy i power`u dodali Ci, którzy stali na samej górze podbiegu, na skrzyżowaniu i pozdrawiali biegnących. Kiedy ich zobaczyłam w oddali, to mimo trudności i tego, że nogi mi nie były posłuszne, spięłam się i do skrzyżowania truchtałam. Potem już tylko były lasy, i zieleń, a zbieganie na finale to już w ogóle hicior. Zgubić się w lesie – żaden problem. Brawa dla organizatorów dla świetnie oznaczonej trasy. W ani jednym momencie nie miałam wątpliwości gdzie biec. Wstążki z biało-czerwonej taśmy były zawieszone na gałęziach, drzewach i precyzyjnie wyznaczały trasę. To bardzo ważne!
Po raz pierwszy biegłam przez moment z mp3. Dodawało energii. Przydała się.
Czas – być może nie do pochwalenia się, ale bieg ukończony, płuca oczyszczone, i frajda jak zawsze (9km – a tak naprawdę ponad 9.6 km – 1h6min).